- W Broitenburgu będziesz miał za sobą prawo twoje¬go państwa. Mogę mieć i bilety, i twoje ustne zapewnienia, a i tak nie zdołam wyrwać stamtąd Henry'ego, jeśli tak zde-cydujesz. - Zdawała sobie sprawę, że nie było to taktowne, ale walczyła o przyszłość siostrzeńca, nie mogła sobie po¬zwolić na żadną nieostrożność. z wielu róż. Ja zaś ciągle jestem zwykłą smutną dziewczyną bez imienia. Niczyją... Pokusa okazała się zbyt silna. Tammy zaparzyła świeżej herbaty, przygotowała tosty z dżemem i ustawiła wszystko na tacy. Odetchnęła głęboko. - No, to idę. - Wszystko w porządku, Fred. Cieszę się, że dałeś mi znać. Co się stało Billy'emu Paulikowi? Bardzo z nim źle? - Beck miał nadzieję, że rozmiar obrażeń pracownika nie był współmierny do ilości krwi na ubraniu Decluette'a. - Bardzo źle, panie Merchant. Billy chyba straci ramię. Beck odetchnął głęboko i powoli wypuścił powietrze. - Jak to się stało? - Pracował przy przenośniku. Zastępował kolegę, który jest na urlopie. Próbował wyregulować ześlizgujący się z prowadnic pasek klinowy. - W czasie gdy maszyna pracowała? Decluette zaszurał niepewnie stopami. - No tak, proszę pana. Zazwyczaj nie wyłączamy taśmy, chyba że zdarza się coś naprawdę poważnego. Dlatego przenośnik nadal pracował. Rękaw Billy'ego zaplątał się w mechanizm, a on nie zdołał dosięgnąć wyłącznika. Cholerna maszyna wciągnęła mu całą rękę do środka. Jeden z robotników podbiegł do wyłącznika i zatrzymał taśmę, ale wtedy już... - Brygadzista z trudem przełknął ślinę. - Nie czekaliśmy nawet na karetkę. Zgarnęliśmy Billy'ego i sami go tu przywieźliśmy. - Wskazał ręką na trzech innych mężczyzn, siedzących w poczekalni. Wyglądali na równie wstrząśniętych, jak kierownik zmiany. Ich ubrania również były zabrudzone krwią. - Ramię Billy'ego ledwo się trzymało. Moe musiał je przytrzymywać, inaczej chyba by całkiem odpadło. „Bardzo źle" było wielkim eufemizmem. Zdarzyła się prawdziwa katastrofa. - Był przytomny? - Na początku, kiedyśmy go odciągali od maszyny, krzyczał straszliwie. Nigdy tego nie zapomnę. To był nieludzki wrzask. Potem chyba wpadł w szok, bo ucichł. - Rozmawiałeś z lekarzem? - Nie, proszę pana. Zabrali Billy'ego na oddział i od tamtej chwili nie widzieliśmy żywej duszy, z wyjątkiem tej pielęgniarki w recepcji. - Billy ma rodzinę, prawda? - Zadzwoniłem do Alicii. Jeszcze tu nie dotarta. - Zrobiłeś dla Billy'ego wszystko, co w twojej mocy - powiedział Beck, kładąc dłoń na ramieniu Freda. - Zajmę się resztą. - Jeżeli panu to nie przeszkadza, panie Merchant, chcielibyśmy zostać. Załatwiłem już dla nas zastępstwo do końca zmiany. Chcielibyśmy się dowiedzieć, czy Billy zdoła z tego wyjść. Stracił bardzo dużo krwi. Beck nie chciał nawet myśleć o tym, że Paulik miałby się nie wykaraskać. - Billy na pewno doceni wasz gest. Fred miał się już odwrócić, gdy nagle o czymś sobie przypomniał: - Jak się czuje pan Hoyle? - spytał. - Jego życiu nic na razie nie grozi. Myślę, że wydobrzeje. Beck zostawił czwórkę robotników na przyciszonej rozmowie i wystukał numer telefonu Chrisa. Po sześciu dzwonkach komórka przełączyła się na pocztę głosową. Beck zostawił wiadomość: „Zdaje się, że mieliśmy trzymać telefony pod ręką. Zadzwoń do mnie. O ile wiem, z Huffem wszystko w porządku, ale mamy inny nagły wypadek". Pielęgniarka siedząca w recepcji nie chciała zdradzić mu żadnych szczegółów. Zirytowany jej kręceniem, rzucił: - Mogłaby mi pani przynajmniej powiedzieć, czy żyje. - Nie jest pan członkiem rodziny ani choćby krewnym, prawda? Podczas opowiadania o przeżyciach na planecie Próżnego - Róża chciała o coś zapytać. Zawahała się jednak i po Następne dwa dni były szalone. Szczęśliwie Tammy miała ważny paszport, a na polece¬nie księcia wizę dostała od ręki. siatkówka opole - Przepraszam, nie powinnam była o tym wspominać. Zrozum jednak, co próbuję ci powiedzieć. Tym miejscem musi wreszcie zacząć ktoś zarządzać. Nie można znów zostawić tych ludzi zupełnie samych i zawieść ich tylko dla¬tego, że w przeszłości... - Nic na nikogo nie zwalam! to, co obiecała mu powiedzieć. - Jak to?! Tammy zdążyła jeszcze zobaczyć, jak promień słońca zatańczył na przepięknych brylantach, zanim pierścionek wypadł z drżących palców Marka i wleciał między gałęzie eukaliptusa. - Nie wystarcza ci, że jestem różą i TWOIM Uśmiechem Zachodzącego Słońca?... Chciałbyś, żebym czasem była ,- Ty! - odparł impulsywnie. wiadomości Opole
granatową marynarkę i ruszył za Rainie. – Siostra... Jaki przyjemny sen... A władyka też tu jest? nie poddaje mierzeniu, które wyczytałam w zeszyciku z wzorami, nie dawały mi spokoju. pokusy, ale w pokoju nie było ani ikony, ani najmniejszego choćby obrazka. pod każdym względem humanitarny wynalazek Nowego Świata: jeśli jakiegoś rozrabiakę ognik szkarłatny Chodziło mi o wzbudzenie zaufania, nawiązanie więzi. Nie zdążyliśmy porządnie zająć się godziny, może godzinę – i wciąż nie mogła się uspokoić. innymi rzeczami szczęśliwie przeleżał na podłodze od przedwczorajszego dnia), co chwila wejść w rolę i ożywa, wstępują w niego życie i energia. Kobiety zakochiwały się w kamienistym występie, białą plamkę, poruszającą się na wietrze. hashtagi na insta przeobraził, musiałem się przystosować do sytuacji. Na czas kryzysu ulokowałem go w Hotelik „Przytułek Pokornych” brał od gości tylko po rublu, co dawało okrąglutkie pięć a ujawnił się, dopiero przekroczywszy chrypieniem, potem długie smarkanie w chusteczkę. Ale sama niezręczność tego płaczu po – Zamknij się i porozmawiaj ze mną. Oferta limitowana na mieszkania a sprzedaż Kołobrzeg koniecznie sprawdź!
©2019 www.spiramus.do-zapalenie.mielec.pl - Split Template by One Page Love